wtorek, 14 lipca 2015

Dzień 4. - Buongiorno! Kilometry nie zawsze odpowiadają liczbie niesamowitości w podróży.


  
Troszkę zaspany :D


5-gwiazdkowy hotel to nuda i przeżytek.
Tu mam milionogwiazdkowy nocleg z dostępem do morza i to za free :)



Rzeczywiście, odpływy i przypływy istnieją :D

Obudziłem się dopiero po 6-tej, tak miło było, ogarnąłem się, zrobiłem parę zdjęć i poszedłem łapać. Po godzinie zrobiło się gorąco, a na brzegu zaczęli zbierać się ludzie i rozkładać koce, leżaki... Po co ten pośpiech, idę na plażę! Na plażę! Idę na plażę... Na plażę. (przyznajcie, że już wam w głowie Video śpiewa:D). Rozłożyłem się na brzegu tak jak Włosi i udałem się do do wody. Iii w końcu pływam w Adriatyku! W ogóle tak szczerze to pierwszy raz pływam w morzu! Strasznie słona woda. :D Tak naprawdę nie musiałem nawet próbować, żeby to poczuć. Ale ja spróbowałem. Bo jestem dzieckiem i musiałem po prostu spróbować ☺. Tak bosko się pływało i w ogóle było, że postanowiłem zostać tu tak cały dzień, do wieczora. W tym czasie spotkałem kilku Polaków, do których mówiłem "dzień dobry", a oni fajnie reagowali ☺. 




Kilka fotek z Trieste :)




































Nie darowałem sobie zjedzenia czegoś we włoskiej restauracji. Wybrałem coś za 3 euro, co się tak pięknie i apetycznie po włosku nazywało. Zrozumiałem tylko, że coś z łososiem. Tak. Dostałem kanapkę z łososiem. Specjalnie się nią nie nasyciłem, ale za to była pyszna.

Koniec końców wyszedłem na drogę w stronę Wenecji i zacząłem łapać dalej. Docelowo chciałem być już nad Morzem Śródziemnym- we Włoszech albo już we Francji. I tu już zaczęło się we mnie coś budzić. We Włoszech autostop nie działa! Tutaj jest to po prostu totalnie masakra! Ludzie są mili, więc nie chodzi tu o brak chęci do pomocy. Po prostu nie poznali za bardzo czegoś takiego jak autostop, jako forma podróżowania (dużo ludzi z przejeżdżających aut patrzyło na mnie i gestykulowało po włosku "ale o co Ci chodzi, że tak stoisz z kciukiem do góry, po co w ogóle próbujesz zatrzymać te samochody, czemu nie jedziesz pociągiem, nie rozumiem o co chodzi, więc jadę dalej"), albo po prostu boją się brać stopowiczów. Z resztą Włochy to chyba jedyny kraj, gdzie przy autostradzie można zobaczyć znak zakazu łapania stopa: "NO autostop".

Po dopiero paru godzinkach ktoś się zatrzymał. Było to około 47-letnie małżeństwo (Sergio - kierowca ciężarówki, dlatego znał autostop i Cecilia- przedszkolanka) oraz ich ok. 25-letni syn David, który po angielsku ani "be", ani "me". Okazało się, że Sergio jest też genialnym fotografem i w sierpniu jedzie z rodzinką na wakacje do Polski, docelowo do Białowieży, aby fotografować żubry.

Rodzinka jechała tylko kilkadziesiąt kilometrów dalej do swojego małego miasteczka, a raczej wioski w prowincji Udine. Powiedzieli, że jest za późno i nigdzie dalej już dziś nie pojadę i zapytali, czy nie chcę nocować dziś u nich, to Pani Cecilia zrobi mi tradycyjne włoskie danie...

I znowu: Marzenia się spełniają!!! Własnie tak wyobrażałem sobie pobyt we Włoszech: w przypadkowym nieturystycznym miasteczku, żeby poznać ludzi, język, kulturę i kuchnię oczywiście!

Gdy zajechaliśmy do domu, robiło się już ciemno. Tak właśnie wyobrażałem sobie włoskie nieturystyczne miasteczko. Typowe włoskie domki, typowa włoska uliczka, ten po prostu włoski klimat... :D A za oknem rosła w dodatku wysoka palma! I te ciepłe powietrze! I te paskudnie głośne świerszcze na drzewach, czy coś, które w sumie to nawet polubiłem! Wziąłem prysznic, mogłem skorzystać z pralki i z Internetu, a następnie zasiedliśmy do kolacji w salonie.



Wiedzieliście, że macaroni to tylko konkretny kształt "makaronu", a każdy inny kształt "makaronu" to już nie macaroni tylko jakaś inna pasta? :D

Czułem się niesamowicie. Włochy, Włosi, włoski język i włoska kuchnia są niesamowite. Normalnie tak mnie to ogłupiło, że przez chwilę odechciało mi się do Hiszpanii jechać! Wszędzie czuję taki luz i nie mam pojęcia czemu, ale we Włoszech czuję się jak w domu. A, no to może dlatego, że właśnie zostałem przygarnięty do domu. Ale nie o to chodzi, nawet w nocy w Trieste czułem się jakiś taki spokojny i szczęśliwy. Serdeczność Włochów czuć na odległość, a ich uczucia wylewają się na zewnątrz. W każdym człowieku widać taką ekspresję...
A co mnie zaskoczyło zaraz po przyjeździe do Włoch, poza zepsutym autostopem? Że Włosi trąbią na wszystko, a przepisy drogowe z reguły mają trochę gdzieś.
Aha, no i mają trochę inne wejścia do kontaktów, o czym nawet przedtem wiedziałem, ale zapomniałem i przypomniałem sobie dopiero, gdy chciałem podładować telefon :)


Rodzinka, u której byłem, jest bardzo wierząca. Przed kolacją odmówili modlitwę, która po włosku zabrzmiała jakby miała podwojoną moc. Do tego ten rodzinny klimat, który po prostu cały czas się czuje. Okazało się jeszcze, że państwo Sergio i Cecilia działają w Caritasie. Później dowiedziałem się także, że prawie każdy Włoch ma z Caritasem coś wspólnego - albo w jakiś sposób z niego korzysta, albo w jakiś sposób dla niego działa.
I jeszcze trochę o języku - jest niesamowicie podobny do hiszpańskiego, więc czułem się fajnie, kiedy co nieco udało mi się zrozumieć i powiedzieć tak, żeby mnie zrozumiano :)


Przed pójściem spać pan Sergio pokazał mi swoją stronę internetową, a na niej ujrzałem arcypiękne fotografie. Bo to już nawet obraza nazwać je po prostu "zdjęciami". Pan Sergio odpalił także mapę google i pokazał mi gdzie i co zobaczyć na mojej trasie, na jakie miejsca uważać, gdzie nie warto zajeżdżać, którędy najlepiej jechać itp. Jako kierowca ciężarówki często jeździ po południowej Francji, jak i Hiszpanii.


Dostałem pokój na górze, z którego przez otwarte drewniane okiennice widziałem tę wielką palmę po drugiej stronie ulicy. Włochy są super. To co się dzieje jest jeszcze bardziej super.